niedziela, 23 maja 2010

Samotny [Piękny] Mężczyzna

Jakiż Colin Firth jest tutaj elektryzujący, minimalistyczny, a jednocześnie charyzmatyczny. Wychodząc z filmu wciąż miałam jego twarz przed oczami. Niesamowicie delikatnie i przemyślanie zagrana rola. Ale więcej o filmie...



Dopracowany w każdym wizualnym detalu majstersztyk. "Samotny mężczyzna" może być określony filmem z klasą. Perfekcyjne są tu kostiumy, scenografia, wszystko tak wysmakowane i delight, że nie można się nadziwić. W pewnym momencie można posądzić Toma Forda o pustkę i zbytnie skupienie na wizualiach (ze względu może na zboczenie zawodowe?). Tak sobie pomyślałam tylko przez chwilę - może facet żyje w zupełnie innej rzeczywistości, wśród bogaczy, codzienności otoczonej luksusem? Ale czy nie ma prawa w tej całej otoczce czuć się zagubiony i pusty, a zarazem chcieć to przekazać poprzez swój film? W tym momencie zarzut w mojej głowie znikł. Pojawiło się wahanie co do niektórych reżyserskich zagrań (motyw z sową, zbyt nachalne retrospekcje), jednak zarzuty znikają w obliczu przesłania filmu. Trzeba spoglądać na miłość z różnych perspektyw, czasem miłość musi być w ukrytej mniejszości, czasem atakuje z ukrycia. Każda miłość, jeśli ma klasę i jest prawdziwa, szczera - jest dobra. Nie można obwiniać bohatera, że pokochał mężczyznę, bo kochał go tak szczerze, że mało co nie pękło mu serce. Nie można obwiniać kobiety, która go kocha za to, że dewaluuje jego uczucie do innego mężczyzny. Każdy ma swoją miłość i każdy ma prawo z nią żyć. Realia społeczne powodują przymus ukrywania tożsamości, tłumienie popędów spowodowane konwenansami. A tak naprawdę chodzi o to, że wszystko w odpowiedniej dawce może smakować. Tu wszystko podane jest ze smakiem, dla mnie ten film był dobry, bo w minimalizmie pokazano tytułową samotność i pustkę. Nie musimy otaczać się telenowelami, by umieć mówić o miłości. Nie musimy krzyczeć o swojej stracie, wystarczy, że zniesiemy ją z godnością. Aha - i przepiękna muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz